nie bez żalu.
nie da się ukryć, że pasjami oglądam kolorowe obrazki w gazetach. im więcej, tym lepiej. często dochodzę do wniosku, że mam w szafie coś podobnego i może warto, aby ujrzało światło dzienne. czasem warto, ale często lepiej upchnąć to na samym dnie. w okresie wyprzedaży najwięcej miejsca w gazetach modowych (lub chcących za takie uchodzić) poświęca się temu, w co warto zainwestować dzięki cięciu cen. zazwyczaj są to rzeczy, które albo odnajdują się w nadchodzących trendach, albo są na tyle klasyczne, że posłużą przez kilka sezonów. jestem zwolenniczką teorii, że warto zainwestować w dobre jeansy (nawet dwie, trzy pary), takie, które naprawdę dobrze leżą i są dobrej jakości, dobrze skrojony żakiet (klasyczny, bez błyszczeń, marszczeń, żabotów, które zależnie od sezonu albo są kitem albo hitem), białą koszulę (klasyczną! taką, którą założymy do jeansów i do ołówkowej spódnicy), czarną sukienkę (podstawę każdej szafy, która wzbogacona o dodatki za każdym razem będzie nową kreacją, polecam szukanie tych z baskinką), buty (neutralne kolory, wygodne)..
są też rzeczy, na które nie wolno nawet spojrzeć. do lamusa odchodzi krata, wąż, pepitka i futro. tak przynajmniej głoszą styliści. ja jestem raczej ostrożna w stawianiu takich tez. przynajmniej w przypadku futra, które może odżyć wczesną jesienią w formie kamizelek nałożonych na skórzaną marynarkę i prążkowany sweter, do tego skórzane spodnie. za resztą płakać nie będę. nie warto.
czwartek, 2 lutego 2012
środa, 1 lutego 2012
..po męsku.
przeciwnicy po meczu też wymieniają się koszulkami.
nie dane było mi cieszyć się wyprzedażami. powinnam być zadowolona, bo to spora oszczędność dla portfela. ale czasem obawiam się, że przez takie zachowanie mój instynkt może się przytępić. więc staram się dmuchać na zimne i poluję, ale tylko na rzeczy, co do których jestem pewna, że są mi niezbędne. zazwyczaj było tak, że kupowałam hurtowo, bo przecież to i tak grosze. tym razem taktyka jest inna - mało, ale coś wyjątkowego. i multifunkcjonalnego. oszczędnie, ale z klasą. i, chociaż nie bardzo się tym przejmuję, nadal w trendzie.
statystycznie zakochuję się przynajmniej 10 razy dziennie na ułamki sekund. przystojny pan w tramwaju o błękitnych oczach i w musztardowym szalu. pan z cyfrowego polsatu. pan ze spożywczego, który wybiera mi bułkę z jak największą ilością kruszonki. i ten, który przepuścił mnie w drzwiach, a miał naprawdę piękną koszulę. i tak cały dzień. ale zakochania mego mogą obawiać się również przedmioty. książki kucharskie z cudownymi zdjęciami. kamelowe botki. solniczka w kształcie babeczki/. szara sukienka z żabotem. sweter mocno oversize, w którym i tak nie będę chodził, co nie zmienia faktu, że jest piękny. zakochuję się i już. potem oglądam je miliony razy, jak zdjęcia z wakacji. myślę sobie,jak dobrze by wyglądały. tak też było i z nim. wisiał na wieszaku. i choć nie wyglądał na nim szczególnie atrakcyjnie to zaiskrzyło. zawsze wiedziałam, że nie przepadam za tym, co idealne. o czym najlepiej świadczy moja słabość do chłopców z wadą wymowy. więc przez pierwsze dni tylko patrzyłam. potem postanowiłam przymierzyć. i wtedy to już była miłość. rzecz o kombinezonie w stylu garnituru. męska rzecz w wersji złagodzonej. świetny dół z obniżonym krokiem i nogawki 7/8. idealnie do botków na obcasie lub mocno wykrojonych baletek. góra natomiast z dekoltem przypominającym klapy marynarki. do tego żakiet w delikatnym kolorze lub dla wzmocnienia charakteru - czarny. i to jest to. multifunkcjonalny, bo w zależności od dodatków nadaje się i do pracy (może być też z delikatnym kardiganem) i na wieczór (bez okrycia, z dużą biżuterią, szpilkami i kontrastową kopertówką,np. zestawienie czerń-złoto, klasycznie i smacznie).
to jest zakochanie idealne i na nadchodzący sezon gwarantuje pozostanie trendy.
kombinezon - camaieu (25 zł)
żakiet - mohito (49.90 zł)
nie dane było mi cieszyć się wyprzedażami. powinnam być zadowolona, bo to spora oszczędność dla portfela. ale czasem obawiam się, że przez takie zachowanie mój instynkt może się przytępić. więc staram się dmuchać na zimne i poluję, ale tylko na rzeczy, co do których jestem pewna, że są mi niezbędne. zazwyczaj było tak, że kupowałam hurtowo, bo przecież to i tak grosze. tym razem taktyka jest inna - mało, ale coś wyjątkowego. i multifunkcjonalnego. oszczędnie, ale z klasą. i, chociaż nie bardzo się tym przejmuję, nadal w trendzie.
statystycznie zakochuję się przynajmniej 10 razy dziennie na ułamki sekund. przystojny pan w tramwaju o błękitnych oczach i w musztardowym szalu. pan z cyfrowego polsatu. pan ze spożywczego, który wybiera mi bułkę z jak największą ilością kruszonki. i ten, który przepuścił mnie w drzwiach, a miał naprawdę piękną koszulę. i tak cały dzień. ale zakochania mego mogą obawiać się również przedmioty. książki kucharskie z cudownymi zdjęciami. kamelowe botki. solniczka w kształcie babeczki/. szara sukienka z żabotem. sweter mocno oversize, w którym i tak nie będę chodził, co nie zmienia faktu, że jest piękny. zakochuję się i już. potem oglądam je miliony razy, jak zdjęcia z wakacji. myślę sobie,jak dobrze by wyglądały. tak też było i z nim. wisiał na wieszaku. i choć nie wyglądał na nim szczególnie atrakcyjnie to zaiskrzyło. zawsze wiedziałam, że nie przepadam za tym, co idealne. o czym najlepiej świadczy moja słabość do chłopców z wadą wymowy. więc przez pierwsze dni tylko patrzyłam. potem postanowiłam przymierzyć. i wtedy to już była miłość. rzecz o kombinezonie w stylu garnituru. męska rzecz w wersji złagodzonej. świetny dół z obniżonym krokiem i nogawki 7/8. idealnie do botków na obcasie lub mocno wykrojonych baletek. góra natomiast z dekoltem przypominającym klapy marynarki. do tego żakiet w delikatnym kolorze lub dla wzmocnienia charakteru - czarny. i to jest to. multifunkcjonalny, bo w zależności od dodatków nadaje się i do pracy (może być też z delikatnym kardiganem) i na wieczór (bez okrycia, z dużą biżuterią, szpilkami i kontrastową kopertówką,np. zestawienie czerń-złoto, klasycznie i smacznie).
to jest zakochanie idealne i na nadchodzący sezon gwarantuje pozostanie trendy.
kombinezon - camaieu (25 zł)
żakiet - mohito (49.90 zł)
Subskrybuj:
Posty (Atom)